Wypowiedzi

Ho’oponopono według Morrnah Nalamaku Simeona.



Wypowiedzi uczniów.

 

Na początku mam dla Was, kilka zdań pochodzących z przekazów, które otrzymała Morrnah jeszcze w 1979 roku:

“Gdy człowiek powróci do ŹRÓDŁA, Duchowo, Mentalnie i Fizycznie, wszystko będzie mu dane, będzie mógł leczyć, regenerować i rozwijać swoją wrażliwość.

Duchowy Rozwój oznacza rozwój fizyczny i mentalny, ale w zrównoważony sposób.

“JA” (dopisek:Stwórca) nie toleruję nieodpowiedzialnej postawy i czynów w żadnej dziedzinie.

Naucz się ponosic twoja własną odpowiedzialność w następujących dziedzinach:

Odpowiedzialność, Troska, Miłość i Szacunek do “SIEBIE” (duchowo, mentalnie, a zwłaszcza wobec twojego ciała fizycznego ( twojej świątyni ).

Troska i Odpowiedzialność wobec twojej rodziny – zaniedbywanie tego doprowadza do dużego braku równowagi.

Pokarm czysto materialny jest tak samo konieczny, jak pokarm duchowy.

Samointrospekcja jest nadzwyczaj ważna.

Doprowadzenie do równowagi siebie i rodziny itd.

Oddanie i Szacunek wobec JA zamieszkałego w Tobie.

Nie sądź i nie Krytykuj. Krytykując “widzisz źdźbło w oku bliźniego, a nie widzisz belki we własnym”.

Niech MIŁOŚĆ i MIŁOSIERDZIE będzie Twoim narzędziem w utrzymaniu równowagi i Twoim KIERUNKOWSKAZEM.

Gdy człowiek zaakceptuje, lub pozna PRAWDĘ o swojej BOSKOŚCI, uzna Prawdziwość Boskiej Obecności w swojej Świątyni : Ten Najcenniejszy Skarb.

Nigdy nie będzie opuszczony – ale może być oddzielony z powodu ignorancji SIEBIE SAMEGO – w uznaniu Własnej Rzeczywistości.


A tutaj zaczynają się wypowiedzi:


Basic I zrobiłam w 2010 roku, a Basic II w 2014 i zauważyłam zasadniczą różnicę w moim odczuwaniu obu stopni.

Bardzo silnie odczuwam moc działania Basic II i robię proces 2-3 razy w tygodniu wersje dłuższą, a krótsze w pozostałe dni (najbardziej pasuje mi wir ) – ( „wir” jest jedna z metod dostepnych wylacznie osobom, ktore nauczyly sie Basic II )

Jak siadam do pisania ankiety, to gdy opisuję problem dzieje się tak, że praktycznie piszę pismem automatycznym, po prostu samo się dzieje, czuję nie tylko sam problem, ale jego pochodne. ( tego przy Basic I nie miałam, pisałam z rozumu, zastanawiając się , analizując)

Każda kolejna ankieta dotycząca tego samego problemu jest krótsza i jak bym miała powiedzieć co pisałam w poprzedniej ankiecie to zupełnie nie pamiętam, tak jakby ktoś wymazał mi z głowy poszczególne zwroty dotyczące tego problemu. Jest to niesamowicie wyraźne tak jakby topniała góra lodu, aż do całkowitego rozpuszczenia. Doświadczyłam tego w taki sposób, że w ankietach pisałam 3 sprawy które chciałam oczyścić i 2 są to spore sprawy i wymagają więcej sesji, a 1 dotyczyła ważnej, ale stosunkowo małej sprawy . Jak usiadłam kolejny raz do pisania ankiety to przy 2 pierwszych sprawach pisałam sporo, ale zdecydowanie mniej niż na samym początku, a jak chciałam pisać o tej 3 sprawie to długopis zawisł nad kartką i....nie miałam nic do napisania w tej kwestii, a po chwili w sercu dosłownie pojawiło się ciepło i rozlał się we wszystkich kierunkach (nawet poza ciało fizyczne) niesamowity spokój, a w zasadzie Pokój. Wtedy dopiero tak dogłębnie poczułam o co chodzi w całym procesie. Ja wcześniej rozumiałam intelektualnie ten proces, i również czułam go w sercu, ale teraz ja go czuję w każdej komórce ciała. Może to co tu piszę zabrzmi trochę dziwnie, ale ja tak to czuję, że wcześniej ROBIŁAM proces Ho`oponopono, a teraz JESTEM procesem Ho`oponopono. Jest to dla mnie niesamowite doświadczenie. Dodatkowo na prośbę znajomego włączyłam do swojej ankiety "jego problem" w kontekście "moja odpowiedzialność, czy mój udział w powstaniu tego problemu" to on czuł to wyraźnie w ciele jakby coś się od niego odklejało, on nie wiedział kiedy ja robiłam proces tylko dzwonił z zapytaniem czy coś robiłam, bo czuł coś w ciele, a potem spokój i lekkość.

Po prostu wiem, że wytrwałość przyniesie wspaniałe rezultaty to kwestia czasu i ilości sesji, czuję że do każdej sprawy można wprowadzić Pokój, a sprawy/problemy różnią się tylko wielkością "góry lodowej " im większa, tym dłużej trwa topnienie, im mniejsza tym krócej i tyle, nie ma spraw beznadziejnych :)

Jeszcze raz dziękuje, że przywiozłaś Aniu Proces Hooponopono do Polski.

Mirosława Wróblewska

Gdańsk

______________________________________


Lecze dalej miloscia Hooponopono, mam wrazenie ze coraz intensywniej.

Mam klientke, ktora od ponad XY lat cierpi na zaburzenia typu potraumatycznego. Objawia sie to tym, ze omamy sluchowe i wzrokowe uniemozliwialy jej w najmniejszym stopniu funkcjonowanie. Nie byla w stanie wychodzic z domu, nie byla w stanie umyc sie, odtwarzaly sie koszmarne obrazy. Cierpiala strasznie. Jak ja poznalam, siedziala jak na wpol zywa, wyzuta z energii, oczy gdzies zapadniete, w mieszkaniu syf. Opiekunka srodowiskowa 2 razy w tygodniu po kilkanascie minut.

Mysle sobie, hmmm w sumie ladna kobieta, troche poczucia humoru z niej wyiskralam i niezmiernie polubilam. Wpisalam ja w ankiete. raz drugi dziesiaty..widzimy sie raz w tygodniu. Przychodze do niej ktoregos dnia, a ona chce isc na spacer..upsss..a te koszmary? pytam otwarcie. Dzisiaj jakos ich nie ma. Idziemy.Tak sie na tym spacerze ozywila, ze odtad niemal za kazdym razem wychodzilysmy spacerowac.Kregoslup ja bolal caly tydzien,stopy puchly, ale chodzilysmy. Miesiac pozniej jej maz zostal skierowany na kilka tygodni do szpitala. Na szczescie! Raz ja tam zawiozlam, ale czesciej nie bylo to mozliwe.

Wie pani co, mowi. Ja sobie pojade autobusem.. az sie zakrztusilam..AUTOBUSEM???

Taaaak... wezme ze soba swoje misie ( zabawki pluszki majace role ochronna),

kupie bilet i pojade. OOOHA. pojechala. wziela jednego pluszka i z nim w rece udala sie do autobusu. Mowi, ze kierowca troche dziwnie parzyl jak sobie z pluszkiem rozmawiala w drodze, ale byl bardzo uprzejmy. Potem jezdzila co drugi dzien..( od ponad XY lat leki przed jazda autobusem, pociagiem ect.)

Ktoregos dnia przyznala, ze z ten lek pred woda to dziwne, bo kiedys to ona byla dobrym plywakiem. Zaproponowalam OBEJRZENIE basenu. Nie. ja to bym sobie poplywala..a nie poogladala..i tak chodzi juz od dwoch miesiecy na basen, plywa jak sprot. Wczoraj mnie poinformowala, ze przez te upaly ona nie moze tak czekac az ktos przyjdzie i ja umyje. Zalozyla sloneczne okulary i wziela prysznic.. ja ZANIEMOWILAM Aniu. to jest osoba, ktora od XY.. lat byla zakotwiczona w swoich lekach, potwornych lekach. Teraz maszeruje po zakupy, jezdzi autobusen, jezdzi rowerem, plywa, maluje sie, szminkuje i z wlosami experymentuje. Wyglada naprawde swietnie.

Ja jestem tym cudem OBEZWLADNIETA. Mam wrazenie ze te pozytywne zmiany sie wzmacniaja i tego ona juz nie utraci, co wrocilo. To niesamowite, mam dreszcze na calym ciele, tak mnie zaskakuje. Te zwierzeta ciagle sa obecnie, ale nie tak bardzo upoczywe.

X.Y.

_____________________________________


Większość moich doświadczeń rozgrywa się obecnie na płaszczyźnie duchowo - mentalnej, choć jest też kilka (na razie) drobnych, skrystalizowanych już sytuacji, na które proces miał wyraźny wpływ. A od kursu minęło zaledwie 18 dni!

Ale może od początku.

Proces robię sumiennie, skrupulatnie i bardzo ochoczo 2 razy dziennie. Najpierw przez parę dni musiałem się trochę oswoić z tekstem i formą, ale potem "coś" głębszego zaczęło do mnie przemawiać i jakoś tak coraz lepiej się czułem. Miałem trochę kłopotów, a raczej wątpliwości dotyczących ankiety - czy dobrze ją przygotowuję, czy jasno się wyrażam, itp., ale wyszedłem z założenia, żeby skupić się na konkretach i pisać to, co czuję. Oczywiście rozmawiałem z Unihipili, starałem się okazywać dużo troski i ciepła. Najpierw dziecko moje kochane było trochę nieswoje, ale konsekwencja przyniosła rezultat. Wahadełko - fantastyczne narzędzie na dobry początek - okazało się ulubioną zabawą i świetną okazją do rozmowy, okazywania miłości, uznania, pochwał i wdzięczności za bezbłędne i szalenie precyzyjne odpowiedzi na różne, czasem niełatwe pytania. Z każdą rozmową okazywałem sobie coraz więcej ufności, co zostało bardzo docenione i skutkowało coraz większym otwarciem i swobodą ze strony Unihipili. Powiem tutaj, że jestem też szczęśliwym tatą 7-letniej córeczki i dobry kontakt z nią bardzo pomógł mi w odpowiednim podejściu do wewnętrznego dziecka, bo każdy rodzic wie, że okazanie dziecku całej uwagi, zainteresowania i miłości ma nieoceniony wpływ na jego zachowanie i rozwój. I tak to wszystko sobie trwało, a "drzwi do domu we Wszechświecie otwierały się powoli"... coraz bardziej i bardziej. Aż któregoś dnia, oglądając telewizję "przypadkowo" trafiłem na pewien dokument o znanym mi już wcześniej brazylijskim uzdrowicielu naszych czasów - medium João Teixeira De Faria, czyli Jan od Boga. [Adres filmu na YouTube: http://www.youtube.com/watch?v=UILaBQVSzI8&feature=player_detailpage] Wtedy pękła we mnie tama. Boska Miłość i namacalne wręcz Światło zalało mnie całkowicie. To ciekawe, bo nie uważam się za praktykującego chrześcijanina, jestem raczej ciekaw różnych kultur i ogólnie pojętej duchowości. Ale w tym momencie coś się stało wewnątrz mnie. To, co poczułem było tak fundamentalne i nieskończone, że ciężko to opisać. Odczucia mogę spróbować ująć tak: Bóg wziął mnie w ramiona jak to małe dziecko i dał do zrozumienia patrząc prosto w oczy, że mimo, iż ja o Nim zapomniałem, to On zawsze jest blisko ze mną i nigdy nie przestanie mnie kochać i mam się nie martwić, bo wszystko będzie dobrze. Teraz wiem jak to jest dotknąć nieskończoności, poczuć majestat jakiejś nieskończenie potężnej Istoty i bezkresną, naprawdę bezkresną Miłość. Ja poprostu rozsypałem się wtedy, zalałem się łzami (szczęścia) i powtarzałem bez przerwy, jakby automatycznie i naturalnie "kocham Cię, Ojcze". Całe moje odczuwanie rzeczywistości przeniosło się tamtego dnia jakby do wewnątrz. Od tamtej pory czuję tą Potęgę we wszystkim: ludziach, zwierzętach, przedmiotach, sytuacjach - wszystkim. Oczywiście czasami bardziej, a czasami mniej. Ta Obecność toważyszy mi wszędzie, w każdej chwili. Może nie tak intensywnie, jak na początku, ale WIEM, że żywy Bóg jest we mnie i we wszystkim, w całym Stworzeniu. Od tamtej pory czuję wielką pokorę i wdzięczność. Co chwilę rozmawiam już nie tylko z dzieckiem, ale również ze Stwórcą. Moje zmartwienia i stres - te naprawdę ostatnio intensywne - prysły, niczym zły sen. Oczywiście miewam czasem nadal słabsze chwile, ale wtedy od razu rozmawiam z dzieckiem i Ojcem. Nastawienie do życia i pewną pustkę wewnątrz, której sobie nawet nie uświadamiałem, wypełniła wiara, wdzięczność i szczęście. Myślę, że same te uczucia bardzo pozytywnie przełożą się na wymierne efekty w życiu. Ale wszystko po kolei - najważniejsze, że nie jestem już sam. Najważniejsze, że kontakt w mojej wewnętrznej rodzinie został przywrócony i w moich rękach leży teraz pielęgnowanie go i pogłębianie. Ponadto, ponieważ wierzę, że w naszym wnętrzu nie istnieje granica między światem żywych i zmarłych, któregoś dnia pozwoliłem sobie złożyć prośbę w ręce Morrnah. Mówiłem do Niej, że dowiedziałem się, że za życia była wielką uzdrowicielką i czy zechciałaby pomóc mi uzdrowić bliską mi osobę. Po południu przyszło uczucie i jakby żywy obraz w umyśle stojącej przede mną Morrnah z promiennym, łagodnym i ciepłym uśmiechem, dającej mi odczuć, że jej interwencja nie jest w tej sprawie wskazana (nie jestem pewien, czy to właściwe słowo), że ta sprawa zostanie inaczej rozwiązana i mam się nie przejmować. To też było bardzo głębokie i piękne doznanie. Jak pisałem wcześniej, mam też kilka "namacalnych" (ja chyba już teraz inaczej traktuję to słowo) sytuacji, które zamieszczałem w ankiecie i które wbrew nienajlepszym rokowaniom przebiegły zadziwiająco dobrze, a co najważniejsze z pozytywnym skutkiem - a o to przecież chodzi. Były to głównie spotkania i rozmowy z ludźmi, w tym z jedną starszą panią, z którą tak naprawdę nie da się rozmawiać (zawsze ma swoje zdanie, nie dopuszcza do słowa, nie słucha), jednak ta rozmowa, choć przebiegała topornie i w trakcie jej trwania nic nie wskazywało na osiągnięcie jakiegokolwiek porozumienia, to rezultat był zaskakująco pozytywny i zadowalający obie strony. Oczywiście bardzo istotnym elementem jest również medytacja - obowiązkowo dwa razy dziennie, jeśli mogę, to trzy. Moim zdaniem jest to szalenie istotna czynność, ponieważ od ponad dwóch lat stosowałem medytację transcendentalną i jej pozytywne efekty w życiu moim i najbliższej rodziny są dla mnie oczywiste i kolosalne. Poza tym od małego bardzo ciągnęło mnie do wewnątrz - co tam jest w tym wnętrzu? jak to działa? kim i czym naprawdę jestem? czym jest ten umysł, uczucia i myśli? skąd przychodzą myśli i kto je tak naprawdę myśli? kto przeżywa to życie? itd. Naturalnie stosuję Kolumnę i w soboty i niedziele "Misę Indygo", chociaż czasem mam kłopot z symboliką, jak wyobrazić sobie jakiś konkretny problem i umieścić go w misie, ale jak dotąd zawsze ostatecznie sposób się znajduje.

Więc reasumując, w moim odczuciu, jak na dłoni widać w moim małym życiu efekty procesu Ho'oponopono według Morrnah. Czekam cierpliwie, co będzie dalej. Dlatego też nie sposób mi wyrazić wdzięczności Tobie Aniu za przekazaną naukę i Tobie Asiu za organizację kursu. Dziękuję Wam serdecznie.

Pozdrawiam

Ł. B.

________________________________________

 

Serdecznie Ci dziekuje za przefantastyczne warsztaty kwietniowe w Szczecinie. Co prawda chodzilam 3 dni wytracona z realiow,ale bylo mi z tym dobrze. Powiedzialas, ze mamy pisac o naszych doswiadczeniach, wiec pisze.

Moje zaangazowanie mi nie minelo od pierwszego dnia, wrecz przeciwnie. moj ojciec jest chory na raka, wiec zaczelam proces od siebie i rodziny z glownym naciskiem na ojca.

minelo, niech policze 2 miesiace. 2 razy dziennie rano i wieczorem poswiecam czas na hooponopono. w pracy sobie poustawialam tak,ze sie codziennie korzystnie znajduje na to czas, a zmian nie do uwierzenia wiele.

Ojciec psychicznie byl umierajacy. ciagle mowil o smierci i o tymjak ten rak go zjada po kawalku. moj ojciec ma poczucie humoru, takze wyrazam sie jego okresleniami.

To byl rak prostaty z przezutami do mostka. wyniki PSA byly ciagle wyzsze, zastrzyki nie pomagaly a lekarze stwierdzili, ze po 2 latach terapii trzeba by chemioterapie zastosowac, bo zastrzyk przestaje dzialac.

ojciec sie zalamal. czasem szalal i byl agresywny, czasem jak baranek plakal i wyrazal ostatnie zyczenia.

Od miesiaca ozyl. Naprawde ozyl. Wstapila w niego taka sila, ze tak jak byl niemal wciaz lezacy, wstal, zreperowal sobie rower i pojechal na wycieczke. Zakupil golebie 4 sztuki, potem rozbudowal im golebnik. Siedzi teraz codziennie w ogrodzie i gania te ptaki, bo mu gdzies do sasiadow na dachy siadaja. Cyrki sa z nim. Mowi, ze czuje, ze nie ma raka, ani jednej komorki. Wczoraj szepnal mi do sluchawki, ze seksualnosc sie w nim obudzila i czy ma o tympowiedziec lekarzowi? Hmmm, to jest historia mojego ojca. Za dwa tygodnie beda nowe aktualne wyniki, to napisze sie jak wyszlo. Ja czuje, ze ta choroba z niego wychodzi, matka mowi, ze od trzech lat nie mial takiej energii,jaka teraz zawladnal. Zamowil drzewo i sam je sobie do piwnicy pownosil. To jest podkreslam czlowiek, ktory trzy lata po wylewie z rakiem i przerzutami lezal niemal ciagle w lozku. Pisze dzis, bo jestem swiezo po rozmowie z rodzicami. Mieszkam w Hamburgu, a oni w Polsce i tak mnie poruszyla ta zmiana, o ktorej pisze, bo co tydzien slysze zaskakujaco niewiarygodne opowiesci wychodzenia ojca z choroby...

Ja, doswiadczam hooponopono codziennie, pracuje z ludzmi psychicznie chorymi. pracuje terapeutycznie i pedagogicznie. Wnosze proces rowniez na prace. Fakt, ze raz nie moglam sie dobudzic, bo tyle sie dzialo, ale generalnie widze niesamowite zmiany i dzialenie na codzien.

Mojemu psu zeszly strupy w ciagu 2 dni. nagle. mial te strupy ponad trzy tygodnie, ciagle sie odnawialy i powiekszaly,zamierzalam juz z nim do weterynarza, bo wygladalo,zer to jakas dolegliwosc skorna. wrzucilam strupy w ankiete. nie ma sladu. az sama nie wierzylam wlasnym zmyslom. Kot mojej kolezanki mial pooperacyjne komplikacje wydalniczo-pokarmowe. robil gdzie stal, bez wyczucia i kontroli. Po 3 dniach,mowi kolezanka, poprawilo mu sie nagle i zaczyna kontrolowac wydalanie.

Teraz pracuje nad papuga mojej matki. Ma niesprawna lapke, jakby odretwiala, bezwladna. siedzi biedna ciagle na podlodze. Pracuje nad nia, ale jeszcze nie ma efektow.

(Odkad pamietam przyciagalam do siebie chore zwierzaczki i na wpol zyjace rosliny, wymagajaca interwencji..)

Ja czuje sie mimo wszystko pelna energii i niezwyklego zaangazowania, widze jakie zmiany nastapily u mnie w domu, w mojej rodzine, u mojego meza, dzieci. Porzadki, porzadki,porzadki to na pierwszy rzut oka nastepuje. Corka mojego meza mieszkajaca u nas, balaganiarz nieuleczalny, nagle zrobil sie czyscioszkiem.Nie jest jeszcze idealnie, ale roznica niesamowita. Tak poprostu samo z siebie. Postanowila przemeblowac pokoj, uprzatnela wszystko i tak zostalo.

Moj maz znalazl stare skrzypce,ktore postanowil nagle sprzedac. Mial nadzieje,ze moze pare groszy mu tak wpadnie, w sumie nie liczyl ze to taka historia sie z tego urodzi.

13 osob bilo sie o te skrzypce i ostateczna cena wyniosla 6.200 euro.nagle ..z dnia na dzien..

To jest fragment moich doswiadczen z hooponopono.. dziekuje ci Aniu dziekuje dziekuje.

K. C.

________________________________________

Pierwszy proces ho'oponopono z intencją uzdrowienia siebie z zapalenia oskrzeli zrobiłam na kursie, drugi i trzeci co kolejne trzy dni. Po każdym czułam wyraźną zmianę jakościową, po tygodniu byłam w zasadzie zdrowa; ale jeszcze miałam kaszel, taki jaki po zapaleniu oskrzeli potrafi ciągnąc się miesiącami. Po czwartym zabiegu (czy można tak nazywać proces ho'oponopono z intencją uzdrowienia?) - razem około 10 dni, byłam zdrowa i już!

Przypominam, że przez cały ten czas był lekki mróz, a ja codziennie dojeżdżałam do pracy komunikacją miejską i podmiejską, włączając w to czekanie na przystankach. Nie kupiłam żadnego syropu na kaszel, nie miałam czasu na pogrzanie się w łóżku; wzięłam w biegu trochę homeopatii, ale nie tyle, by mogło to pomóc.

Mojemu mężowi wystarczyły dwa zabiegi, by zahamować zaczynające się zapalenie oskrzeli. Mojej koleżance - dwa zabiegi, by zahamować przeziębienie z wysoką gorączką.

E.K.

________________________________________

Proces Ho’oponopono bardzo zmienił moje życie, przede wszystkim ja zmieniłam się bardzo, moje zachowanie wobec innych – przede wszystkim wobec mojej rodziny – dzieci i męża, mojej mamy, teściów. Jestem spokojniejsza, wyrozumiała, wydaje mi się, że więcej rozumiem, jestem optymistycznie nastawiona do życia, wcześniej miałam często stany depresyjne, z błahych powodów wybuchałam, o coś zawsze mi chodziło tzw. muchy w nosie, często byłam niezadowolona.

Przed kursem – często myślałam o rozwodzie, myślałam, że nie mam szansy na porozumienie

z mężem, że ja i mój mąż to dwa odrębne światy, jedynie myśl o dzieciach ratowała nasze małżeństwo. Proces, który przeprowadzam prawie codziennie w cudowny sposób zmienił te relacje między nami i teraz myślę, że jesteśmy połówkami tej samej pomarańczy (mój mąż otwarcie przyznał, że widzi ogromną zmianę w moim zachowaniu). Potrafimy ze sobą rozmawiać, bez kłótni, bez konfliktów, nie ma cichych dni. Jest cudownie. Moje dzieci są zdrowe (6 i 7 lat), nie mam z nimi żadnych problemów, wszyscy się dziwią, że jak już złapią jakąś infekcję to trwa ona nie więcej niż 2 dni. Jestem naprawdę szczęśliwa.

Choć jeszcze w moim życiu pozostało trochę do uporządkowania, przede wszystkim sfera zawodowa, bo wiem że teraz to co robię zawodowo, gdzie pracuję to nie to co tak naprawdę chcę robić w życiu, wiem że jestem na niewłaściwym miejscu, ale też jestem świadoma tego, że w jakimś celu – boskim celu tu jestem.

Wcześniej nie lubiłam domu moich teściów, nie lubiłam ich odwiedzać, denerwowali mnie, oczyszczając ich dom, ich samych, relacje między nami zmieniły się bardzo. Teraz sama proponuję odwiedziny, przygotowuję smakołyki dla nich i lubię ich odwiedzać, i lubię jak Oni odwiedzają nas.

Kiedy pojawiają się jakieś bieżące kłopotliwe sytuacje i nie wiem jak postąpić, zawsze po procesie pojawiają się świetne rozwiązania, często nie muszę nawet wpisywać do ankiety bieżącego problemu, bo po rozmowie z Unihipili, problem cudownie się sam rozwiązuje.

Teraz inaczej patrzę na ludzi, otaczający świat, przyrodę, przedmioty, staram się nie oceniać i nie krytykować.

Wiem, że ja, wszyscy i wszystko to tak naprawdę jedność.

B. W.

________________________________________

Gdzieś 3 lub 4 tygodnie temu, ponownie przeczytałem Twój artykuł pt."20 lat z Ho'oponopono" i utkwiła mi w pamięci treść na temat "pamięci" miejsc,domów itd.

Szybko skojarzyłem pewne wydarzenia,które miały miejsce w moim życiu.

Jestem Aniu alkoholikiem-trzeżwym alkoholikiem od chyba 14 lat i do tej pory myślałem że to co pewnego razu mi się przydarzyło ,było spowodowane jakimś urazem ,jakimś piętnem,który mi pozostał po wieloletnim nadużywaniu alkoholu.

Muszę jednak dodać,ze długo trudziłem się żeby to jakoś wytłumaczyć w jakiś racjonalny sposób,jednak nie udało mi się,az do chwili przeczytania raz jeszcz tego artykułu.

-Nie piłem już chyba ze dwa lata kiedy poznałem "jeszcze" swoją żonę.

Żona zaszła w ciąze a ja po krótkim czasie zamieszkałem w jej domu.Minęły może 4 miesiące gdy pewnego wieczora robiłem dla nas kolacje,żona stała blisko mnie a ja sięgnąłem do szulady po nóż.

Z natury jestem raczej spokojnym człowiekiem,,ale z chwilą zetknięcia się z tym nożem nie było już tak wesoło,dostałem jakichś drgawek i nie umiałem nad tym zapanować jedną z myśli,którą pamiętam była myśl by wbić ten nóż w brzuch mojej żony,która była w 4 tym miesiącu ciąży.Zona widziała że się ze mną coś dzieje,ale ja nie dałem poznać po sobie i powiedziałem jej ,że muszę iść do łazienki. Zamkąłem się i przesiedziałem tam około godziny bardzo,bardzo się modląc o pomoc.do Boga.Bałem się tak bardzo ,że chciałem nawet ucieć przez okno od łazienki,lub zrobić coś sobie,byle by tylko nie krzywdzić żony i mojego dziecka w jej łonie.

Działo się tak za każdym razem gdy miałem ten nóż w ręku , nawet gdy byłem sam.Wiedziałem i czułem to przez skóre,że z tym nożem jest coś nie tak.Dzisiaj wiem,ze w tym nożu była negatywna pamieć ,która uaktywniła we mnie tą reakcje i na całe szczęście nikomu nic się nie stało.Dzisiaj nie pamiętam już co się stało z tym nożem-całkiem możliwe,że nadal jest w domu. ( dopisek: Nóż został oczyszczony niezaleznie od tego, gdzie sie teraz znajduje ).

Po tym artykule wziąłem moją żonę na wypytki ,by opowiedziała mi historię tego domu.

Powiedziała,że pamięta tylko jedną rodzinę i kobietę,matkę trojga małych dzieci,która zmarła tam na nerki i leżała do chwili pogrzebu w pokoju gdziemy mieliśmy swoją sypialnie.W tym samym pokoju ni z tąd ni z owąd miałem ataki nadciśnienia ,drżenia w kłatce piersiowej tylko przed zasypianiem i atak nerek.

Moje Unihipili potwierdziło,że przejąłem to wszystko mieszkając przez pare lat w tym domu.

Od chwili gdy zacząłem oczyszczać moje związki z tym domem,ziemią,na której stoi ten dom i wszystkimi mieszkańcami tego domu i jego traumatyczną pamięcią ,to dopiero teraz od kilku lat udaje mi się usnąć bez drżenia,zniknęło również kilka dni temu nadciśnienie tętnicze - i to jest cudowne w Ho'oponopono ,że uleczanie następuje po usunięciu przyczyn,na poziomie duchowym,następnie mętalnym i dopiero pużniej na poziomie fizycznym.

Dokładnie jak napisałaś w swym artykule.Zastanawiam się czy też nie skrzywdziłem w przeszłości tej ziemi bo pomimo codziennego oczyszczania mam ciągle probłemy ze znalezieniem pracy.Dzięki temu,że siedzę w domu ,mam możliwość codziennego oczysczania z moich problemów i muszę przyznac,że ciężko pracuje nad sobą,z czego jestem bardzo dumny.Relacje z żoną zmieniły się na tyle,że możemy normalnie ze sobą rozmawiac.\Kiedyś żona powiedziała mi cyt.widzisz jai i bez ho'oponopono daje sobie radę-wyzdrowiałam,już nie mam zawrotów i jestem o wiele spokojniejsza i chyba mi nie powiesz,że to twoja zasługa.

Ja odpowiedziałem-

oczywiście,że to tylko i wyłącznie twoja zasługa.

J.K.

________________________________________

Jeszcze będąc na kursie wpisałam duży problem związany z pracą i oczyścił się w sposób, który aż mnie zadziwił. W pierwszych tygodniach po kursie miewałam wielokrotnie sny, w których było dużo płynącej wody. Miałam wrażenie, że ta woda oczyszcza, obmywa wszystko na swej drodze, a siła jej była ogromna.

Od 14 roku życia miałam skoliozę (boczne skrzywienie kręgosłupa), które było moim straszliwym kompleksem pogłębiającym się wraz z upływem lat. Gdy byłam na kursie było już widoczne, nie nosiłam luźnych ubrań i codziennie myślałam o tym, że prawy bok mam wysunięty, krzywe żebra i łopatkę, a ponadto pojawiła się duża gula na szyi, bardzo duża. Codziennie też miewałam bóle w plecach. Moja samoocena była fatalna! Wpisywałam więc ten problem do ankiety oraz możliwe przyczyny.

Pewnego wieczoru, po zrobieniu procesu, tuż przed snem prosiłam Stwórcę o pomoc, o ratunek w tej sprawie. Kilka dni później znalazło się rozwiązanie, jakby z nikąd pojawiła się strona w internecie o osobie, która specjalizuje się w energetycznym leczeniu skolioz! Przeszukiwałam ten Internet wcześniej wiele razy i nic.

Oczywiście ta osoba mi pomogła i niewiele pozostało z dawnego problemu, pozostała niewielka już gula na szyi, która i tak zniknie jak oczyszczę się jeszcze bardziej, a proces mi w tym pomaga. Zawdzięczam to Ho’oponopono i wspaniałej uzdrowicielce.

Poza tym Ho’oponopono pomogło mi wielokrotnie także, w poprawie relacji z ludźmi.

Zawsze, jeśli tylko w pracy uczestniczę w jakiejś nerwowej albo konfliktowej sytuacji, wieczorem wpisuję tę sytuację do ankiety, ludzi, którzy w niej uczestniczyli, mój udział i moją odpowiedzialność za tę sytuację. Zwykle już kolejnego dnia wszystko ulega poprawie albo całkowitej naprawie.

Dzięki temu procesowi czuję się bezpieczniejsza wiedząc, że mam wspaniałe i skuteczne narzędzie pomagające mi w codziennym życiu i powrocie do Stwórcy. Nie wyobrażam sobie już życia bez Ho’oponopono, dlatego z całego serca dziękuję Annie, że dzieli się z nami tą wspaniałą wiedzą oraz Morrnah Nalamaku Simeona, że przekazała ten skarb Annie i ludzkości.

E. M.

________________________________________

Czuję się jakbym zrzucił z siebie kilkanaście kilogramów nadwagi, przestały mnie drażnić i denerwować rzeczy, które dotychczas były dla mnie przykre, które były na pewno obciążeniem. Teraz też je widzę, ale nie są już w stanie mnie zaburzyć, zdenerwowoać, nie burzą już mojej harmonii i spokoju. Nie jest to obojętność, ale brak negatywnych emocji, a te które się pojawiaja to same pozytywne i dobre i to jest piękne i to trzeba chwalić, dlatego chwalę Ho'oponopono.

Dla mnie skuteczność jest miarą prawdy, a Ho'oponopono jest bez żadnych wątpliwości skuteczne czyli prawdziwe, czasem w jakiejś kwestii wystarczy jeden proces, czasem aż kilkadziesiąt, ale zawsze działa. A w dodatku działa w imię Najwyższego Dobra, więc nie ma obaw, że coś pokręcimy czy pomieszamy, lub ktoś z tego powodu ucierpi. Jest więc całkiem bezpieczne i to jest dodatkowy atut Ho'oponopono i cudowny komfort dla tych wszystkich, którzy nie chcą skrzywdzić otoczenia, ale chcą zadbać w końcu o siebie samych, o swoje prawo do szczęscia, miłości i prawdy.

Daniel z Krakowa

________________________________________

Ho'oponopono jest najwspanialszym procesem jaki poznałam w swoim życiu. Niezwykle prosty i skuteczny sposób na rozwiązywanie najrozmaitszych problemów. W ciągu minionych ponad dwóch lat stosowaliśmy go z mężem tyle razy, że nie sposób zapamiętać i opisać wszystkie historie. Z tych "największych" wymienić mogę sytuację, kiedy mój mąż stracił pracę (kryzys, redukcja etatów, cięcie kosztów). Pracował w zagranicznej firmie. Robiliśmy Ho'oponopono wielokrotnie, ale nie w celu utrzymania tej pracy, bo decyzja zapadła, tylko żeby oczyścić całą sytuację, relacje międzyludzkie, wcześniejsze powiązania. Sytuacja zaczęła się przedziwnie zmieniać, bo najpierw poproszono męża, żeby nie brał należnego mu urlopu, potem żeby popracował jeszcze kilka miesięcy, bo szefowie nie mogli znaleźć odpowiedniej osoby na jego miejsce, aż w końcu znaleziono i dzień po przejęciu obowiązków, następca męża nie zjawił się w pracy i podziękowano mu. A potem zapytano męża czy nie zechciałby wrócić na swoje stanowisko, oferując mu dużo lepsze warunki niż te, z powodu których został zwolniony… Takiej historii podobno nigdy wcześniej nie było w tej firmie. Mąż zgodził się i dalsza współpraca przebiega bez jakichkolwiek problemów.

Inną ciekawą historią był bardzo stary, maleńki domek na działce, którą kupiliśmy jakiś czas temu. W tym domu wyczuwało się bardzo nieprzyjemną energię. Wisiały obrazy Najświętszej Marii Panny i innych Świętych, były świeczki i wrażenie, jakby ktoś usiłował oczyścić ten dom, ale bezskutecznie. Obrazy były zniszczone w dość specyficzny sposób. Kiedy chcieliśmy spisać stan licznika elektrycznego, okazało się że kompletnie oszalał i "przekręcił się" w nienaturalny sposób. Elektryk powiedział, że może to efekt uderzenia pioruna, ale dom był kryty strzechą i prędzej by się spalił niż miał tylko uszkodzony licznik. Później zresztą był odcięty i dalej się kręcił. Zostawione przedmioty po przyjeździe były przewrócone itp. Zaczęliśmy przeprowadzać dzień w dzień proces Ho'oponopono, aż któregoś dnia przyjechaliśmy tam i spotkaliśmy mężczyznę, który powiedział nam, że ostatni mieszkaniec tego domu zapił się w nim na śmierć. Powiedział nam jak się nazywał i robiliśmy Ho'oponopono pod kątem naszego powiązania z tym człowiekiem i miejscem, bo przecież nie przypadkiem tam trafiliśmy. W końcu poczuliśmy, że dusza tego człowieka odeszła do Boga, a negatywne wibracje z nim związane zostały oczyszczone. Wtedy zburzyliśmy, już bez przeszkód ten domek, a w pobliżu postawiliśmy nowy.

Podobnie było z wynajęciem lokalu na biuro i gabinet. Dziwnym "zbiegiem okoliczności" dowiedzieliśmy się, że ostatni właściciel zginął tragicznie pod lawiną śnieżną, na nartach. W mieszkaniu była spokojna atmosfera, ale czuliśmy, że rozmowy na temat wynajmu w pewnym momencie zatrzymały się. Przeprowadziliśmy Ho'opnopono w intencji naszego związku z tym tragicznie zmarłym młodym człowiekiem, z prośbą o uwolnienie jego duszy, gdyby była uwiązana do Ziemi i poczuliśmy ulgę i takie uczucie spokoju i radości. Następnego dnia jego rodzice wynajęli nam ten lokal.

Zawsze kiedy czuję dyskomfort, niepokój czy coś nie idzie tak jak powinno, robię Ho'opnopono i zawsze wprowadza to spokój i harmonię do mojego życia.

Pracuję z pacjentami jako naturoterapetka i po każdym spotkaniu robię Ho'opnopono i pacjenci nie wracają, czyli czują się dobrze.

Bałam się zanurzać głowę pod wodą, po przeprowadzeniu kilku procesów, w których wpisywałam lęk przed wodą - skończyłam kurs nurkowania w oceanie!

D.J.

________________________________________

Praktykuję ho`oponopono od dwóch lat. Czy to długo? Chyba nie, biorąc pod uwagę jak dużo „śmietnika” nadającego się do oczyszczenia każdy z nas nosi w sobie. Niemniej jednak już przez ten okres pierszych dwóch lat sporo się w moim życiu zmieniło. Przede wszystkim zmieniło się moje nastawienie do świata. Nauczyłam się cieszyć wszystkim, co mam i co mnie spotyka. Staram się emanować miłością i dostrzegać ją w każdym człowieku. Nie zawsze jest to łatwe, ale zawsze próbuję i zawsze staram się. Rozwiązało się wiele moich problemów. Rozwiązały się niektóre, z pozoru trudne do rozwiązania, konflikty z innymi osobami. Bardzo ważną dla mnie sprawą jest zmiana mojego nastawienia i reagowania na sytuacje, które w przeszłości wywoływały ogromny strach. Nie ze wszystkimi sobie już poradziłam, ale tam gdzie lęk jeszcze się pojawia, jest mniejszy. Czuję, że „jestem już blisko”, że mam coraz mniejszy problem i jestem coraz bliższa Uwolnienia . Mam zamiar i nadzieję praktykować ho`oponopono jeszcze długie lata, bo wiem całą sobą, że jest to cudowny proces.

D. K.

________________________________________

Proces Ho’oponopono przede wszystkim wpłynął na to, że jest mi łatwiej radzić sobie z rożnymi wyzwaniami lub trudnymi sytuacjami spotykanymi na co dzień. Idę przez Życie z większym zaufaniem, spokojem i radością. Przez ostatnie 2 lata stosowałam proces w różnych sprawach, które najbardziej domagały się mojej uwagi, zarówno w stosunku do siebie, jak i moich dzieci, męża, czy innych osób. Zauważam dużo zmian i ogólną poprawę jakości Życia na lepsze. Przede wszystkim jest we mnie dużo więcej spokoju, mniej lęków o zdrowie, o dzieci, o męża, o przyszłość itd.

Szczególną skuteczność działania procesu ho’oponopono zauważam w odniesieniu do relacji z ludźmi, czasami wystarczy dosłownie jeden proces i sprawa, która wiązała się z jakimś napięciem, czy zmartwieniem w relacji z inną osoba się rozwiązuje. Oczywiście widzę też, że niektóre relacje wymagają większej ilości procesów, więcej czasu, ale zawsze zauważam zmiany na lepsze w relacjach, po przeprowadzeniu procesu ho’oponopono. Dotyczy to także poprawy relacji, o których słyszę od moich dzieci, np. z kolegami lub koleżankami, relacji męża np. z jakimś trudnym klientem, albo relacji moich klientów coachingowych (pracuję jako coach, trener osobisty) z ich współpracownikami. Oczyszczam wtedy mój udział / moją odpowiedzialność za powstanie tych problemów, o których słyszę i wyniki są zawsze zaskakujące, zawsze sprawy jakby same się rozwiązują i układają. Pamiętam jak mój starszy syn miał kłopot z koleżanką z przedszkola, która w jego opinii często mu dokuczała, zaczepiała go, mówiła np. że brzydko rysuje, a on się tym wszystkim bardzo przejmował, czasami płakał, każdego dnia wracał z przedszkola i mówi mi co dziś mu powiedziała ta koleżanka, ciągło się to miesiącami, postanowiłam wpisać mój udział w powstaniu tych sytuacji, o których słyszałam od syna do ankiety, powtórzyłam to kilka razy, efekt był taki, że syn przestał się skarżyć na koleżankę, a kiedy ja się dopytywałam, co słychać, w związku z nią, okazało się, ze problem znikł, koleżanka w ogóle przestała mu dokuczać, byłam tym bardzo zaskoczona, jak szybko udało się rozwiązać, coś co było bardzo uciążliwe od dłuższego czasu. Czasami też robiłam procesy na różnych klientów, np. firmę, która nie płaciła, albo kogoś, z kim nie można było się skontaktować, zwykle okazywało się, ze ktoś nagle zapłacił, albo sam się odezwał. Pamiętam też, że mój młodszy syn miał uciążliwe krwotoki z nosa, trwające kilka tygodni, zwykle raz lub dwa razy dziennie lała mu się krew z nosa, mieliśmy już z nim iść do lekarza, kiedy pomyślałam, że wpiszę mój udział w powstaniu tego problemu w ankietę. Pamiętam, jak po zrobieniu procesu na drugi dzień, krew dalej się lała, a co więcej jeszcze starszemu synowi zaczęła się lać, w pierwszej chwili załamałam się, pomyślałam, że jest jeszcze gorzej, ale zrobiłam jeszcze raz proces, od następnego dnia wszystko ustało, zarówno u młodszego syna, jak i starszego i problem już w tamtym czasie nigdy się nie powtarzał. Teraz tylko sporadycznie się to zdarza i nigdy nie jest uciążliwe.

Nie jestem w stanie napisać o wszystkich sprawach, które zaczęłam, a które może jeszcze nie są dokończone, wymagają jeszcze oczyszczania, obecnie dużo pracuję nad sprawami zawodowymi i sprawami finansowymi. Ogólnie wiem, ze wiele zmienia się na lepsze, zmienia się moja świadomość, zaczynam więcej rozumieć, wiedzieć, jedyne co mi przeszkadza, że kiedy wpisuję do ankiety dużo spraw, czasem bieżących, czasem starych, zadawnionych, które mi się przypominają i bardzo czuję potrzebę, żeby to wpisać, to miewam okresy, kiedy jestem bardzo zmęczona fizycznie, potrzebuje też wtedy bardzo dużo spać, z tym chciałabym sobie poradzić. Pamiętam jak jeszcze kilka miesięcy temu miałam problemy z łuszcząca się skórą w różnych miejscach na ciele, ot tak pewnego dnia zaczęła mnie swędzieć i się łuszczyć, a ja miałam podejrzenie, że ma to coś wspólnego z procesami oczyszczania, które robiłam wcześniej, trwało to kilka miesięcy, w pewnym momencie zaczęłam to wpisywać dodatkowo do ankiety do bieżących spraw, w końcu skóra się zagoiła i teraz już od ponad pół roku jest zdrowa.

Jestem bardzo wdzięczna za to, ze dostałam dostęp do tego Procesu, jest on bardzo ważną częścią mojego Życia, codziennego oczyszczania się, chociaż czasami też robie sobie chwilowe przerwy, kiedy czuję, że fizycznie jest mi to potrzebne. Dzięki temu procesowi mam poczucie, że jestem w stanie łatwiej poradzić sobie z różnymi sytuacjami w Życiu.

E.P.

________________________________________

Proces robiłam przez ten okres ( 2 lata ) rzeczywiscie prawie codziennie przed snem (czasami nawet bylo tak ze zasypialam, ale kiedy sie przebudzalam robilam go do konca). Kiedys, kiedy byla u mnie bratanica (miala wtedy 8lat) musiala zjesc cos dla niej niedobrego (mi nic nie bylo, a jadlysmy to samo)i zwymiotowala i polozyla sie i zasnela. Ja cala zatroskana siedzialam przy niej na lozku, bo widzialam ciezki i nienaturalny oddech, myslalam, co by tu zrobic? Nagle mnie oswiecilo iiiiiiii ........ zrobilam ankiete na mnie i na nia i przeprowadzilam caly proces. Juz w trakcie procesu dziecko zaczelo normalnie spokojnie oddychac a kiedy sie obudzila, chcialo sie jej tylko pic i wszystkie dolegliwosci minely jak reka odjol :-). Bylam wtedy bardzo szczesliwa i wdzieczna Bogu:-), mojej podswiadomosci (ze mi podsunela w tym momencie proces:-) oraz oczywiscie Tobie, ze zjawilas sie w moim zyciu i dalas mi to narzedzie:-), dzieki ktoremu moge sobie lepiej niz przedtem radzic w zyciu.

No, nie wspominajac o kolumnie pokoju, ktora stosuje wielokrotnie w ciagu dnia (stala sie juz ona nierozlaczna czescia mojego zycia (bo dziala rewelacyjnie iiii przede wszystkim ekspresowo:-)

M.T

________________________________________

Sama świadomość istnienia Ho’oponopono już jest błogosławieństwem. Czuję się bezpieczniej. Jest moim wsparciem przy pojawiających się problemach.

Generalnie rzecz ujmując poprawiły się stosunki z moimi przełożonymi. W domu panuje większa harmonia. Moi synowie zaczęli studiować. Mąż wydał dwie książki.

A oto bardzo konkretne przykłady z mojego życia. Przeszłam z pozytywnym wynikiem kilka poważnych kontroli w firmie, w której pracuję. Nie było to takie oczywiste. Firma zmieniała wielokrotnie właścicieli i odziedziczyliśmy dość spory bałagan.

Pomogłam mężowi , w kilku sytuacjach. Od wielu lat nie mógł doprosić się o zwrot cennych książek i ukończenia zamówionego rysunku. Po kilku dniach opisywania całej sytuacji w ankiecie, wszystkie należące do niego książki wraz z rysunkiem pojawiły się u nas w domu. Kiedyś zgubił ważną przepustkę co wiązało się to dla niego z poważnymi konsekwencjami. Tego samego dnia po zrobieniu ankietki, ktoś położył mu na biurku zgubę. Było to dość niezwykłe, bo zgubę znaleziono wiele km od pracy.

Brat męża jest bezrobotny, był bardzo chory i nie miał ubezpieczenia. W pół dnia załatwiłam mu wszystko tzn. ubezpieczenie, lekarzy i kurację i to za darmo.

Pierwszym symptomem niezwykłości tej metody był mój powrót do Warszawy po szkoleniu Ho’oponopono. Z różnych podróży odbiera mnie zazwyczaj mąż, który wścieka się na mnie już przez telefon komórkę, bo ma trudności z zaparkowaniem na Dworcu Centralnym. Po raz pierwszy był bardzo miły i przez 22 km mieliśmy cały czas zielone światło.

Mój stan zdrowia też poprawił się. Przez całe życie miałam chroniczne bóle głowy, które przestały mnie męczyć.

Do ankietki wpisuje wszystkie wydarzenia z mojego życia i dzięki temu wszystko jest łatwiejsze.

A.Ż.

________________________________________

Po powrocie z kursu I stopnia do domu zaczęłam praktykować Ho’oponopono. Przyznam szczerze, że początki nie były łatwe. Przede wszystkim odczuwałam wielkie wyczerpanie fizyczne. Początkowo wręcz słaniałam się na nogach. Spałam po kilkanaście godzin dziennie i wstawałam wykończona. W trakcie robienia rytuału, moje oczy łzawiły, a tekst w podręczniku był zamglony. Na samym początku w trakcie procesu płakałam. Pamiętam, że wzruszał mnie szczególnie Stopień 6c – Poczęcie. Modlitwy są niezwykle piękne i poetyckie. Bardzo do mnie przemawiają i czuję je w sercu.Moje zmęczenie trwało dość długo – ok 2-3 miesięcy. Zaczęłam się obawiać, że będę musiała wycofać się z praktykowania, bo nie dawałam rady. Zwróciłam się o pomoc do znajomego, który zajmuje się oczyszczeniami metodą m.in. SRT. Jest on czasami bardzo skuteczny. Tym razem udało się i odzyskałam siły. Mogłam już bez przeszkód praktykować Ho’oponopono.

Dość zabawnym efektem Ho’oponopono było to, że zaczęłam robić niesamowite porządki w domu. Sprzątałam szafy, wszelkie zakamarki. Nigdy nie byłam taka porządnicka J. W pewnym momencie zorientowałam się, że robię to wręcz obsesyjnie. Zinterpretowałam to w ten sposób, że robię porządki nie tylko w swojej duszy, ale przekłada się to również na inne sfery mojego życia.

Z natury jestem dość sceptyczna i przyznam się, że nie do końca wierzyłam w skuteczność tej metody. Ponieważ potrzebowałam namacalnych dowodów, zaczęłam robić systematyczne notatki – co oczyszczam i ile razy.

Tak więc w przeciągu blisko 2 lat rytuał Ho’oponopono zrobiłam ok. 240 razy. Między innymi Ho’oponopono „ulepszyło” mojego męża. Udało mi się załatwić 2 trudne sprawy urzędowe. Koleżanka, która straciła pracę bardzo szybko dostała następną. Córka mojej przyjaciółki wyjechała do wymarzonego Londynu. Dostałam podwyżkę w pracy w takiej wysokości jak chciałam. I najważniejsze! – wprost w magiczny sposób poprawiają się relacje z ludźmi. Czasami jest to aż zabawne. To są takie namacalne dowody na skuteczność tej metody.Czasami, aby problem się rozwiązał wystarczy zrobić rytuał jeden raz. Gdy problem jest trudny, to kilka razy lub w dalszym ciągu „wisi” w moim dzienniczku. Ale ja się nie poddaję i nie odpuszczam, bo jestem przekonana, że kiedyś zostanę wysłuchana.

A teraz może opowiem o tym jak mnie osobiście Ho’oponopono zmieniło. Na pewno stałam się bardziej spokojna. I cierpliwa! – bo przebrnęłam przez te 94 pytania egzaminacyjne ( test przed przystąpieniem do Ho’oponopono Basic II ). Czuję harmonię i równowagę. Mam lepsze relacje z ludźmi - coraz bardziej ich lubię i toleruję.

I Kocham STWÓRCĘ! I jeszcze pewnie długo będę musiała pracować nad sobą, ale jestem dobrej myśli bo mam ukochane Ho’oponopono.

Wielu ludzi zniechęca się do rytuału Ho'oponopono uważając, że jest on dosyć żmudny. To prawda jest żmudny, ale ludzie są mało cierpliwi i chcą mieć efekty już TERAZ, NATYCHMIAST.

Ho'oponopono jest dla wytrwałych, ale Ci którzy pozostaną zostają nagrodzeni. Takie jest moje zdanie. Dlatego tych którzy rzeczywiście praktykują pozostaje niewielu.

Iwa.

________________________________________

Jestem tak zachwycona Ho'oponopono, że natchnęło mnie to do wyjazdu samej ze sobą w góry na tydzień czasu.

I jestem tutaj w górach sama ze sobą, robię Ho'oponopono i zajmuję się sobą, maluję, medytuję.

Coś niesamowitego. Zaczynam odczuwać duży spokój, mimo, że na zewnątrz nic właściwie się nie zmieniło.

Aniu dziękuję bardzo, że mogłam Cię poznać i zacząć praktykować Ho'oponopono.

To w sumie jest czasochłonne, bo zrobić 2 razy w ciągu dnia to jak dla mnie ok. 4 godzin.

Mimo to, tak mnie ciągnie aby to robić, że jeszcze takich doznań nie miałam.

Przyszła chyba do mnie wiara, że to mi naprawdę pomoże w życiu i będę coraz bardziej radosna i szczęśliwa :-)

Pozdrawiam bardzo serdecznie i dziękuję :-)

J.L.

________________________________________

Na stole Mahiki( miejsce na którym możemy umieścić przedmioty w celu ich oczyszczenia) położyłem swój drugi telefon z którego sporadycznie korzystam. Jego mankamentem była coraz słabsza bateria( trzymała do 12 godzin, max 15 minut rozmowy). Telefon pochodzi z Anglii, przeszedł przez wiele rąk, być może był kradziony. Rozmawiałem przez niego 40 minut i ... "nie padł". W momencie kiedy piszę tą informacje (na drugi dzień po oczyszczeniu) bateria wciąż trzyma.

Ł.W.

________________________________________

Droga Anno,

wysyłam tą wiadomość aby podzielić się moim doświadczeniem z ho'oponopono.

Byłem na kursie 24 września w Warszawie i jest to przełomowa data w moim życiu.

Stosuję ho'oponopono od dwóch miesięcy prawie codziennie. Ostatnio dwa razy dziennie i przekonałem się, jaka jest różnica, gdy jeden lub dwa dni tego nie robię - stare nawyki depresyjnych myśli powracają z siłą. Ho'oponopono sprawia, że patrzę na świat trzeźwiej niż kiedykolwiek wcześniej. Oprócz tego, moje sny każdej nocy są takie wyraziste i szczególne jakby moja podświadomość budziła się i pracowała bardziej!

A oto jeden szczególny efekt regularnego stosowania procesu.

Słowa, których tu używam są zaczerpnięte z mistycyzmu chrześcijańskiego dlatego, że jestem tak wychowany, mimo nie że czuję się częścią kościoła chrześcijańskiego i takie słowa same mi się nasuwały, gdy to opisywałem. Jeśli komuś to wadzi, może sobie zastąpić słowo „Bóg” innym słowem, np. „Ja”, „Istnienie”, „Wielka Tajemnica” czy innym, które według niego opisuje absolut, bo było to bezosobowa Świadomość, którą czułem w sobie.

Dziś po południu otworzyłem się na Boga i zostałem oblany światłem miłości Boskiej. Jak to zrobiłem? Usiadłem do medytacji i powiedziałem: teraz otwieram się na Boga. Poczułem ból, więc wybaczyłem sobie, bo był to ból lęku, że nie zasługuję – uświadomiłem to sobie. To otworzyło bramy nieba i zostałem oblany światłem miłości Boskiej. Doznałem słodkiego oczyszczenia i Bóg powiedział mi, że to co się stało to także dzięki mnie i mojemu wyborowi, a wtedy poczułem swoją ważność i jednocześnie jego miłość do mnie. Oczywiście płakałem. Śmiałem się również, i wybaczałem sobie wszystko, i zobaczyłem, że cokolwiek pomyślę, zrobię, jakąkolwiek emocję poczuję, to nie jestem ja, lecz umysł lub wspomnienia bólu, które się ciągle chcą odtwarzać – i że to są narzędzia, części mnie, ale nie poczuwam się do winy za ich błędy, tak samo jak nie poczuwasz się za błędy włosów, które się zaplątały lub samochodu, który ma usterkę – jest to bez znaczenia i jak najbardziej w normalne. Było to bardzo mocne uczucie oczyszczenia. Dziękowałem za to wszystko, co dostałem, dziękowałem za ciało, które mam. Moje ciało całe zostało wypełnione światłem. Czułem całe moje wewnętrzne ciało, nie tylko zewnętrzne, ale całe eteryczne, i było to wspaniałe uczucie. Moje ciało się cieszyło i czuło się kochane, ja się cieszyłem i dziękowałem za to ciało i za to że jestem. Potem zasnąłem zalany łzami i przepełniony błogością i radością, śmiejąc się co jakiś czas i stękając w uldze wybaczenia sobie. Obudziłem się wypełniony pokojem parę chwil potem.

Czuję już teraz, jak ho'oponopono oczyszcza mnie i zmienia moje życie. Jest to wspaniałe.

P.S. najlepsze z tego przeżycia jest to, że każdy może je przeżyć, więc na co czekają? :)

G.W.

________________________________________

Jeszcze raz dziękuję za to, że dała mi Pani do ręki tak piękne i wspaniałe narzędzie jak Ho'oponopono. Praca zależy już tylko ode mnie... Dziękuję, widzę, że każdy kolejny proces uspokaja mnie i daje większe poczucie wolności, sensu życia, odwagi; pomaga w pracy z lękami.....

Pozdrawiam serdecznie, mając nadzieje na spotkanie w przyszłości:))

E. Ł.

________________________________________

Zajmuję się rehabilitacją i masażami i klawiterapią (leczenie gwoździami, coś jak akupunktura). Przyznam się bez bicia, że zaniedbałem ho'opnopono i raczej sporadycznie wykonywałem... Oczywiście zaraz po Twoich warsztatach wykonywałem rytuał codziennie, z pokorą przyjmując to co góra daje i to co przynosi oczyszczenie, np.Od pierwszej sformułowanej ankiety zacząłem wrzucać mojego szefa i miejsce pracy, które dla wszystkich obecnie pracujących i byłych pracowników jawi się jako siódmy krąg piekieła, na samą myśl o tym miejscu, o szefie, człowiek zaczynał się nakręcą, gwoli wyjaśnienia pracuję w hotelu, który został stworzony w wielkim proradzieckim szpitalu (gdzie był nawet odział dla psychicznie chorych), a wcześniej był tam szpital niemiecki (sic!), nie ma to jak ziemie odzyskane, więc już macie niewielkie pojęcie ile i jakiej pamięci ten budynek zgromadził przez wieki i tak sobie tego szefa i to miejsce "wrzucałem" do ankiety aż minął dokładnie tydzień (7 dni), tj. w sobotę po 10,5 godzinnym dniu pracy o 22, zostałem poproszony przez szefa do jego gabinetu i dowiedziałem się, że zostałem zwolniony, a raczej mój "etat został zlikwidowany" tyle tylko, że wszystko odbyło się w tak miłej i przyjaznej atmosferze, że właśnie to, a nie sam fakt zwolnienia był dla mnie szokiem!! szef po raz pierwszy w życiu, zachowywał się jak normalny człowiek mówiący do drugiego normalnego człowieka, a nie jak wysłannik piekieł dopełniający apokalipsę. W jednej chwili wszystkie nitki zostały rozwiązane, poczułem się lekki i wolny, zamiast przeżywać i rozpaczać nie mogłem powstrzymać radosnego śmiechu przy podpisywaniu papierków. Praca na którą narzekałem, szef gestapowiec, nawiedzone miejsce, wszystko nagle zostało zabrane z mojego życia i zrobiło się tyyyyyyyle wolnego miejsca, poczułem znowu energię do działania. Teraz czekam na dalszy bieg wydarzeń mając świadomość, że znowu bardzo dużo zależy ode mnie. 7 dni od pierwszej ankiety, 7 dni na oczyszczenie życia z rzeczy które powodowały skok ciśnienia na wysokość 3 piętra...szef z którym nigdy nie przeprowadziłem ani jednej normalnej luźnej rozmowy to wszystko zostało oczyszczone (uporządkowane/zabrane/oddalone/uwolnione ode mnie) w 7 dni !!!! :]]]] aż się boję co będzie po 2 tygodniach ;) Aaaaaaaa i jeszcze coś ważnego, cały tydzień śnił mi się mój pracodawca co powodowało niezmiennie "irytka" (irytacje) od samego rana.

Myślałem jeszcze 4 godziny temu, że tak dziwnie wszystko z nienacka się stało, że nie było żadnych sygnałów ze strony szefa, ale był sygnał od podświadomości - powtarzające się sny. To na tyle mojej historii J wszystkie te zdarzenia pozwoliły mi sie rozwijać i w końcu finansowo stanąc na nogi ( Polska to taki kraj gdzie bezrobotny ma więcej pieniędzy, czasu i szczęścia niż pracownik na etacie :) ) to tak po krótce mojej historii...

Ale ten list to nie tylko historia mojego bezrobocia ;) tak na prawdę to odkąd nie pracuję na etacie tylko w szarej strefie to czasami mam pacjentów 16 godzin na dobę, czasami mniej, a czasami są dni gdzie nikt nie dzwoni i odpoczywam :) ogólnie jestem szcześliwy, pieniązków jeszcze mi nie brakło ni razua jest coraz lepiej :)

P.P.

________________________________________

Minął miesiąc od kursu w Krakowie 31 .04.2011. Byłem tam z kolegą. Zanim tam pojechałem, byłem bez pracy,pieniędzy ,zestresowany ,chory, zrujnowane życie małżeńskie i mocno skopany przez życie. Dzisiaj mam pracę,pieniądze,stres ustępuje,choroba też,małżeństwo jest pod znakiem zapytania a życie wraca do normy i staje się bardziej klarowne. Powodem,dla którego pojechałem na kurs było ratowanie małżeństwa i siebie przedewszystkim i stała się rzecz dziwna-nie mam pojęcia jak to się stało,ale tam właśnie się zakochałem z wzajemnością. Po HO`OPONOPONO (procesach),które przeprowadzam dwa razy dziennie ,oznajmiłem żonie ,że mam dość tortur psychicznych i że odchodze od niej. Byłem przy tym jak nigdy opanowany, zrównoważony i dumny. Kilka dni pózniej zrozumiałem,że problem był we mnie i dopiero wtedy poczułem (zrozumiałem), że moje życie to mój TWÓR , moje myśli, moja pamięc UNIHIPILI. Jednak nie zmienia to faktu ,że przestałem kochać żonę,o którą tak zaciekle walczyłem przez 12 lat. Nie umiem wyrazić swojej wdzięczności wobec pani za to, ze nauczyła mnie pani HO`OPONOPONO.Wyjazd do Krakowa był ostatnią i jedyną słuszną rzeczą jaką zrobiłem, była to brzytwa ,której" chciałem "się chwycić.Pani Aniu,za pani sprawą jestem dzisiaj szczęśliwszym ,spokojniejszym człowiekiem.Wiem,że dóżo pracy przedemną lecz to nie zraża mnie ,ale zachęca do (powrotu do domu),ciągnie mnie teraz tam skąd pochodze.Raz jeszcze chcę powtórzyć kurs ,dlatego że umysł mój na naszym pierwszym spotkaniu nie był zbyt chłonny i powstały luki, niejasności ,które pragnę uzupełnić .Jestem człowiekiem chłonnym wiedzy na temat HO-OPONOPONO i wiem już,że na tym nie skończe.Pozdrawiam panią bardzo ,bardzo gorąco-tym razem już z uśmiechem na twarzy.

J. K. z Irlandii.

________________________________________

Na początku tego roku udało mi się przeprowadzić moją mamę przez trzy poważne choroby:depresja,udar mózgu i wypadanie macicy.Obecnie bierze bardzo łagodne leki przeciwdepresyjne,które jak sądzę,już wkrótce będą mogły być odstawione,udar mózgu nie pozostwił po sobie śladu,operacja usunięcia macicy odbyła się na świeżo wyremontowanym oddziale ginekologicznym,z miłym personelem i znakomicie opiekującym się moją mamą lekarzem prowadzacym co jak na warunki polskie nie jest jeszcze codziennością.Oczyszczałam przede wszystkim ogromny strach mojej mamy przed operacją,szpital,oddział ,salę operacyjną i cały personel.Efekt był naprawdę cudowny! Mama czuła się w szpitalu znakomicie i bardzo bezpiecznie.Serce mi rośnie jak patrzę na mamę gdy jest znów zdrowa,uśmiechnięta i samodzielna ! A ma już 80 lat.

Oczyściłam również wzajemną wrogość i agresję między mną i moim ojcem.Nareszcie możemy kontaktować się spokojnie i z naturalną uważnością.Obojgu nam służy ta sytuacja po wielu latach wzajemnych utarczek.

Bez Hooponopono czułabym się całkowicie bezradna !

H.P.

________________________________________

Tak na szybko, pierwsze mini doświadczenie z kolumną Boskiego Pokoju.

Otóz- po kursie, wróciłam do domu, a moja córka zapragnęła pójść na sushi. No trzeba z radością- tez zająć się dzieckiem swoim fizycznym :)) .

Rzecz w tym, ze nie bardzo mi się chciało iść do tej "susharni", do której lubi chodzić moja córka ( bowiem 2 razy się zawiodłam co do dania , jakie mi podali) , ale ona tam lubi, bo zawsze ma swój ulubiony zestaw. Zatem zdecydowałam, że mimo tej mojej niechęci pójdziemy tam. Zastosowałam kolumnę boskiego pokoju i dostałam zestaw sashimi z dodatkami, które lubię najbardziej- wodorosty i kawior :)) - o co wcale nie prosiłam, oraz usunięto mi ogórki ( bo ich nie lubię z dwóch sałatek, mimo , ze prosiłam o usunięcie tylko w jednej , bo o drugiej zapomniałam, że tam też są ogórki :)). Drobiazg- może...., ale fajnie ..:))

J.G.

________________________________________

Uczestniczylam w kursie ho'oponopono we wrzesniu 2010 w Warszawie. Od tej pory robie proces codziennie i przekonuje sie o jego dzialaniu. Ale to co sie wydarzylo wczoraj zupelnie mnie zaskoczylo ; od paru miesiecy staramy sie o kredyt w banku na wyposazenie sali wystawowej naszej firmy. Mielismy oficjalna zgode od stycznia, ale ciagle brakowalo jakiegos dokumentu. W miedzyczasie dokonczylismy budowe nowej siedziby, przeprowadzilismy firme i oczywiscie wykorzystalismy pieniadze z obrotu na wyposazenie. Pozniej nam ich brakowalo w codziennym funkcjonowaniu przedsiebiorstwa. Umieszczalam moj problem w ankiecie, ale ciagle gdzies byla jakas blokada. Nic nie wychodzilo, jakas czarna seria ; niezadowoleni klienci, problemy z pracownikami, mialam wrazenie, ze wszystko sie rozchodzi na boki i nie umiemy tego poskladac w jedna calosc. Kupilam ksiazke opisujaca feng shui i oczyszczania miejsc. Czytajac ja przypomnialo mi sie, ze przeciez ho'oponopono mozna uzyc do oczyszczania z negatywnych wibracji. W zeszly piatek umiescilam w ankiecie nowa siedzibe firmy, budynek, teren, wszystkie meble, przedmioty tam

sie znajdujace, ludzi, ktorzy pracuja, isoty widzialne i niewidialne, wszytko co jest zwiazane z tym miejscem.

W sobote bylam w pracy i jak zwykle w czasie spotkan z klientami nie odbieram telefonu. Kiedy odsluchalam wiadomosci ; nasz bankier dzwonil, aby sie z nim skontaktowac, by dostalismy kredyt. W firmie byli klienci, ktorzy chca skorzystac z naszych uslug.

Jakas niewidzialna energia, niesamowita sila mnie wypelnia i pozwala pracowac idocierac do ludzi. Mam z klientami wspanialy kontakt (mowie tu o stronie ludzkiej, nie majacej nic wspolnego z praca).

Kiedy to czytam wydaje mi sie, ze to nic takiego, ale przezywajac ta sytuacje i wszystkie inne doswiadczam na codzien niezwyklej sily dzialania ho'oponopono.

Dziekuje.

 

A.H.

________________________________________

Droga Pani Anno

Zbieram się od kilku dni, by do Pani napisać i podzielić się wrażeniami J

W moim życiu zawodowym pojawiły się nowe, interesujące perspektywy... Jestem pewna już teraz, że to kolejny etap w moim rozwoju, nowy, lepszy...

Z każdym dniem mam coraz większe zaufanie do procesu Ho’oponopono... Widzę, jak się zmieniam, jak zmienia się moje spojrzenie na świat i na wszystko, co mnie otacza... Świadomość, że wszystko ma Unihipili, zmieniła jakość mojego życia.

Dzięki procesowi, „cudownej” poprawie uległy moje relacje z ludźmi, z którymi od lat nie mogłam dojść do porozumienia... a tu proszę... J Najbardziej jednak cieszy mnie fakt, że zniknęła moja potrzeba kontrolowania... Oddałam Bogu sprawy do załatwienia, i co wydawało się rzeczą niemożliwą – zaufałam, że otrzymam wszystko co dla mnie najlepsze... Swoją drogą, dzisiaj pomyślałam sobie pierwszy raz w życiu, że jestem ukochanym dzieckiem Stwórcy!

Co jeszcze z takich ciekawostek, przestałam się przejmować problemami finansowymi, jakoś tak w moim umyśle istnieje obraz tego, że zostało to już rozwiązane J pojawiło się to „samo z siebie”

„ludzie bluszcze” jak ich wcześniej nazywałam, poznikali z mojego życia... Mój syn widzi mamę jakąś odmienioną, pogodniejszą, kochaną J Ja widzę w innych jasne strony, mam więcej zrozumienia dla wszelkiego stworzenia J

Jestem pod ogromnym wrażeniem procesu... ani regresing, ani ustawienia hellingerowskie nie przyniosły pożądanego efektu... a tu... niespełna 2 miesiące stosowania procesu i już tyle spraw rozwiązanych...

Jestem pewna, że będę stosować Ho’oponopono do końca tego życia...

Dziękuję, że nauczyła mnie Pani procesu.

Pozdrawiam serdecznie,

J. L.

________________________________________

W moim długoletnim praktykowaniu procesu ho'oponopono zauważyłem następujące zmiany w moim życiu: rzuciłem palenie, przestałem pić alkohol, jestem wegetarianinem , podczas trzech wypadków samochodowych wyszedłem bez obrażeń, podczas włamania do mojego domu nic nie zginęło .

H.Ł. – właściciel firmy, praktykujacy od 1989.

________________________________________

Przede wszystkim stałam się zdrowszym, lepszym, spokojniejszym , radośniejszym człowiekiem, mam znacznie lepsze relacje z ludżmi, w rodzinie, w pracy, wśród przyjaciół. Wyplątałam się z toksycznego związku niemal bezboleśnie. Zmienił się mój sposób pracy na mniej stresujący i dający większą satysfakcję, mniej nerwów, więcej kasy. Mam nowego partnera i dopiero teraz wiem jak fajnie można się razem bawić. Oczyszczam relację z synem i choć jest czternastolatkiem wydaje się być szczęśliwy i dobrze się dogadujemy, a jak tylko coś skrzypi to szybciutko wznoszę Kolumnę Boskiego Pokoju.

Generalnie nie ma dziedziny mojego życia, żeby zmiany nie były co najmniej zauważalne, a najczęściej wstrząsające. Począwszy od tego, że zaakceptowałam swój wygląd, a nawet jestem z niego zadowolona, co przedtem mi się nie zdarzało, a skończywszy na tym, że Miłość przez duże M i przez małe zagościła się na dobre w moim życiu. Oczywiście, że jeszcze czasem odzywają się negatywne emocje, ale już szybko je zauważam i potrafię się im nie poddawać a nawet zmieniać .

L.M.- po 3 latach praktykowania.

________________________________________

Dzieki Ho’oponopono nauczyłam się Szacunku do Siebie i do każdej żywej istoty, a także Szacunku do przyrody i przedmiotów – dostrzegłam, że one także mają Duszę.

Uczę się wciąż być obecną w danej chwili. Głębiej rozumiem czym jest Miłość i Akceptacja. Staję się coraz bardziej świadoma, mam więcej zrozumienia dla siebie, to pozwala mi na powolny, ale ciągły proces rozwoju w Duchu Miłości. I nawet jak zbaczam z wytyczonej Drogi Światła i Miłości, to dyskomfort powoduje , że pragnę szybko na nią powrócić.

R.A. – po 9 latach praktykowania Ho´oponopono

________________________________________

Minęły dwa tygodnie od kursu i zaczyna być coraz lepiej. W pracy jak zwykle gonitwa, ale jak dotąd udaje mi się codziennie (często nocą) zrobic proces. Jestem duzo spokojniejsza, tak jakby ktoś nade mna czuwał.

Co rano ubieram Majkę (moje Unihipili), w ankiecie umieszczam wszystkie sprawy bieżące i jestem spokojna mimo mego bardzo zajętego życia.

W zeszly czwartek się rozchorowałam ; gorączka, ból głowy, katar miałam juz dzień wcześniej. Rano byłam w pracy, popołudnie spędziłam w łóżku. Z trudem (ciężko jest robic oddech HA z zatkanym nosem), ale zrobiłam

proces na moją chorobę. W piątek rano wstałam bez kataru, jeszcze z lekkim zmęczeniem, ale w sobote nie było śladu po przeziębieniu. Jestem w pełnej formie i doskonałym zdrowiu.

Ciesze się, że pozwoliła mi pani poznać proces ho'oponopono. Jest to wspaniałe narzędzie, którego szukałam od dawna.

H. A.

________________________________________

Ukonczylam kurs Ho`oponopono prowadzony przez Pania w Warszawie prawie trzy lata temu.

Przez pierwsze dni i tygodnie po kursie robilam proces. Malo regularnie, ale staralam sie. Prosilam o oczyszczenie pewnych rodzinnych problemow, i zaczelo sie dziac duzo w moim zyciu. Niestety. Zaczelo sie dziac "nie po mojej mysli". Bo przedstawiajac problem mialam w glowie konkretne rozwiazanie, jakiego sobie zyczylam. Moje rozwiazanie.

A co otrzymalam? Otrzymalam rozwiazanie, ktore przewrocilo caly moj swiat.

Odeszlam od procesu. Obrazilam sie na wszystko i wszystkich, bo co? Ja tu sie oczyszczam i prosze, a sprawy zamiast nabierac lepszego wygladu, jezcze bardziej sie komplikuja...

Czlowiek jest istota Boska, ale jakze czesto pozwala rzadzic soba przez ego!!!

Teraz, po dwoch latach Ho`oponopono "przyszlo" do mnie ponownie. Juz nie jako cos, co trzeba zrobic i starac sie o tym pamietac, ale jako cos, za czym sie teskni :-))

Przez te dwa lata "rozlaki" z Ho`oponopono zdalam sobie sprawe, ze to, co odebralam jako katastrofe, bylo tak glebokim procesem oczyszczenia moich glupich decyzji zyciowych, ze dopiero teraz widac, jak bardzo pozytywna byla ta zmiana!

Teraz, kiedy znow robie proces i prosze o oczyszczenie moich problemow, juz nie oczekuje, ze sytuacja wyprostuje sie wedlug mojego scenariusza. Mam juz nauczke :-).

Nauczylam sie, ze trzeba zaufac tej Madrosci, ktora odpowiada na nasza prosbe.

Teraz wiem, ze jak mamy wrzod, to czasem musi zabolec przy wycinaniu go. Ale potem zdrowiejemy, prawda?

Pani Anno, napisalam do Pani ten list, bo poczulam wdziecznoc za to, ze dala mi Pani do reki potezne narzedzie do zmiany siebie, swojego zycia i swoich bliskich.

Dzieki Ho`oponopono umiem byc wdzieczna.

I choc wciaz moja sytuacja wymaga wiele pracy, to widze, ze wszystko idzie w dobrym kierunku. A moje ego jest "na smyczy i w kagancu" :-)))

 

A. B.

________________________________________

Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami z hooponopono, po kursie , w którym uczestniczyłam w listopadzie 2009r.

Kiedy wracałam po pierwszym dniu kursu do domu przyjaciółki, u której się zatrzymałam w Warszawie, miałam duży stres związany z przesiadkami, autobusami, tramwajami, ponieważ nie znam w ogóle Warszawy, było już ciemno i ogólnie nieprzyjemnie, bałam sie że będę błądzić, a tego bardzo nie lubię. Puściłam Kolumnę Boskiego Pokoju na moją podróż do domu i wtedy na przystanku kobieta, która czekała na autobus mówi, "oj, strzasznie długo trzeba czekać, ja ide na inny przystanek, idziesz ze mną?" I jak się okazało Basia była również uczestnikiem tego szkolenia i moja droga była jej po drodze i odwiozła mnie prawie pod sam dom.

Moja babcia choruje na serce i bardzo źle się poczuła. Trafiła do szpitala i lekarze orzekli, że miała zawał w domu, a potem drugi w szpitalu. Nie dawali nawet jednego słowa nadziei, że babcia wyjdzie z tego. Miała zaburzenia świadomości, mowy i ogólnie było kiepsko. Przeprowadziłam hooponopono, biorąc pod uwagę moją odpowiedzialność za chorobę babci.... i babcia zaczęła odzyskiwać siły, wzsyscy się dziwili, że po dwóch zawałach w takim wieku (85lat) w tak krótkim czasie wygląda i czuje się wyjątkowo dobrze. Po tygodniu wyszła ze szpitala do domu.

J.K.

Stosuję proces już jakiś czas i momentami aż ciężko mi uwierzyć jak bardzo wpłynął on na moje życie. Problemy w relacjach z ludźmi praktycznie zniknęły, stałem się o wiele bardziej pewny siebie i coraz bardziej lubię siebie :D pousuwałem z głowy masę przekonań. Wszystko jakby zaczyna się coraz lepiej układać. Nawet podczas samego procesu czuję się inaczej. Zaczynam rozumieć i czuć każdy kolejny krok.

P. K.

Chciałam Ci bardzo serdecznie podziękować za ten kurs w Gdańsku.

Jeszcze do końca nie umiem ogarnąć wszystkich możliwości tej metody, ale "pod skórą" czuję jej wartość.

Niby nic się nie zmieniło... a jednocześnie zmieniło się tak wiele. Trudno mi to nawet opisać.

To co się zmieniło na pewno, to jakiś wyczuwalny wewnętrzny spokój. Choć jestem z natury optymistycznie nastawiona do życia to w taki sposób jeszcze nigdy spokoju nie odczuwałam. On wypływa gdzieś z głębi mnie.

Sprawia mi dużą radość i sporą dozę wzruszenia rozmowa i zajmowanie się Unihipili moją małą dziewczynką.

Już w sobotę miałam takie odczucie że gdy była przerwa obiadowa to Ona ( jeszcze nie znam jej imienia) wręcz trzyma mnie za rękę i to nie było tylko mentalne doświadczenie ale i fizyczne. Jak kładę się spać to wyraźnie czuję

że ona wtula się we mnie i zasypia w moich ramionach z poczuciem bezpieczeństwa.

Podczas zwykłych zajęć domowych w myślach a czasami też i na głos mówię (i samo tak się dzieje ja tego nie wymuszam) chodź moja kochana np. ugotujemy zupę razem - masz na to ochotę? albo ja będę czytać książkę a Ty możesz siedzieć mi na kolanach i się przytulać, lub pobawimy się razem?

Zauważyłam że zaczęłam się wolniej poruszać bo wcześniej to było szybko szybko tak jakbym się gdzieś ciągle śpieszyła a teraz przecież chcę aby mała nadążyła :)

Zobaczymy dokąd to nas doprowadzi, wiem że do czegoś dobrego.

Jeszcze raz dziękuję.

Pozdrawiam

Mirka W.

Pragnę podzielić się moim wspaniałym doświadczeniem wczorajszego wieczoru.

Otóż po zakończeniu kursu udałem się razem z moją mamą do centrum handlowego "Złote Tarasy" żeby tam w "ciepełku" zaczekać na autobus jadący do Zielonej Góry. Kiedy zbliżał się czas odjazdu wyszliśmy na przystanek i w siarczystym mrozie wyglądaliśmy autobusu, który miał przyjechać z Białegostoku. W tym czasie położyłem na siebie Kolumnę Boskiego Pokoju. Mimo trudnych warunków autobus zjawił się punktualnie.

Z radością wsiedliśmy do środka i kupiliśmy bilety, ale wówczas kierowca ubrany jak niedźwiedź polarny oznajmił że ogrzewanie się popsuło i jest bardzo zimno. Na przedniej szybie było mnóstwo lodu, a pasażerowie jadący już od jakiegoś czasu bardzo narzekali na trudne warunki. Mimo całej tej atmosfery z radością znalazłem wygodne miejsce i zacząłem kłaść Kolumny na kierowcę, pasażerów, system grzewczy, silnik, karoserię i wszystkie podzespoły jakie mi przyszły do głowy. Po kilku chwilach, narzekania ludzi się skończyły, a po niespełna godzinie podróży kierowca

powiedział nam, że ogrzewanie znów działa! Dalszą część dziesięciogodzinnej trasy spędziliśmy w cieple, poczuciu ogromnej satysfakcji i radości :)

Pani Aniu, dziękujemy serdecznie za tak wspaniałe narzędzia!

B.W.

Witam Pani Anno,

bardzo dzękuję za sobotnio-niedzielny kurs Ho'oponopono w Warszawie.

Zgodnie z prośbą - piszę z odzewem.

Przede wszystkim czuję, że coś się w moim wnętrzu otwarło.

Coś jak kranik z płynącą ciągle ciepłą radością, która sprawia, że uśmiech sam bez powodu wchodzi na twarz :-)

To mało konkretne do opisania, ale wyraźnie to odczuwam.

Wyraźnie też czułem w trakcie całego kursu, że TO jest dla mnie.

Gdy się kurs zaczynał to po plecach biegały mi ciarki a serce rozpierała taka radość, że wreszcie dostaję do ręki coś,

co umożliwia mi bardzo konkretne działanie. Dziękuję

 

W nocy z soboty na niedzielę miałem w hotelu sen, bardzo wyraźnie go zapamiętałem, jest trochę podobny do snu opisanego gdzieś w wypowiedziach innych osób na Pani stronie.

Otóż śniło mi się, że w nocy, gdy spaliśmy w hotelu, do pokoju przyszła kobieta by sprzątać łazienkę.

Zdziwilem się (we śnie), że jak to tak, w nocy, jak goście są w pokoju, wchodzić i sprzątać?

Po czym zajrzałem do łazienki (ciągle we śnie) i zobaczyłem, jak w kanalizacji (w muszli klozetowej) cofają się ścieki i zaczynają wypływac różne brudy na powierzchnię.

I ta pani właśnie to sprząta, żeby nie wyciekło poza muszlę i nie nabrudziło.

Zobaczyłem to i ze spokojem (ciągle we śnie) poszedłem spać dalej.

To dla mnie jasny symbol oczyszczania starych śmieci, które z głębin kanalizacji wypływają na wierzch, by mogły zostać oczyszczone.

Czy to, jak rozumiem dzieje się w ho'oponopono.

I takie dodatkowe przesłanie - oczyszczanie dokonuje się, gdy spokojnie śpię.

 

Sebastian M.

Pisałam już o swoich piewszych sukcesach, a teraz osiągnęłam kolejny i bardzo dla mnie ważny!

Otóż moja córeczka urodziła się z zatkanym kanalikiem nosowo- łzowym w oczku, oczko ropiało, powieka była non stop zaczerwieniona cały czas wisiała w nim łezka,lekarz kwalifikował oczko do zabiegu przkłuwania kanaliku, ale ja miałam nadzieję uniknąć tego. Masowaliśmy ten kanalik, przykładaliśmy zioła, herbatę i czekaliśmy aż mała urośnie a wraz z nią ten kanalik urośnie i odetka się. Jednak tak się nie stało. Po roku i 3 miesiącach wzięłam się porządnie za hooponopono, i przez 2 tygodnie dzień w dzień oczyszczałam w procesie moją odpowiedzialność za ten stan, a także nasze powiązania rodzinne między babciami, dziadkami, rodzeństwem, wszystkimi, którzy mieli z córeczką kontakt i mogli spowodować kiedyś jakąś sytuację, która sprawiła, że oczko mojej córeczki płakało (tak to sobie wymyśliłam i to mi bardzo pomogło ;-) . W międzyczasie znalazłam dobrego lekrza, z którym planowałam skonsultować stan oczka córki. Dostałam numer telefonu i probowalam sie dodzwonic do niego przez kilka dni, ale nikt nie odbierał. Tymczasem robiłam codziennie Hooponopono. Ku mojemu największemu zdumieniu oczko zaczęło się goić i z dnia na dzień stan się polepszał. Po 2 tygodniach nie ma nawet śladu 15-sto miesięcznej męczarni z ropiejącym i łzawiącym i zaczerwienionym oczkiem. To naprawdę działa. Muszę się przyznać, że podchodziłam do procesu dosyć sceptycznie ale widzę, że trzeba zaufać Boskiemu porządkowi. I że czasami nie wystarczy 1 lub dwa podejścia, ale z wiarą trzeba kontynuować proces, a cuda się dzieją. A do lekarza też nie dodzwoniłam się zapewne przez przypadek, tylko miał mi pomóc Inny Lekarz, a Wrzechśwait sprzyjał temu aby tak się stało!

Dziękuję Ci Anno, że przekazałaś mi tę cudowną "czarodziejską rozdzke".Pozdrawiam Cie serdecznie i ciepło w ten chłodny wrześniowy wieczór.

J. K.

Kiedy wróciłam z kursu w poniedziałek wieczorem Syn chciał upiec sobie pizzę w piekarniku kuchenki gazowej. Piekarnik jest elektryczny... Niestety, okazało się, że piekarnik nie działa.

Poprosiłam na drugi dzień elektryka, który rozebrał całą kuchenkę i stwierdził, że ze strony elektryki wszystko jest ok. Ze z pewnością to zawiodła elektronika- programator. Ale On się na tym nie zna i nie będzie tego ruszał.

Wczoraj do południa zgłosiłam do serwisu aż do Wronek. Zgłoszenie przyjęto i w ciągu 5 dni miał ktoś zadzwonić i się umówić na przyjazd.

 

Myłam się bardzo późno wczoraj, było po 23-ej, kiedy nagle słyszę głos (oczywiście w głowie)...włącz gazówkę-piekarnik. Ale wcześniej umieściłam siebie i moją gazówkę w Kolumnie Boskiego Pokoju...

Włączam i jakie wielkie zaskoczenie i radość.... Piekarnik działa !!!!!

Skakałam z radości i z tego, że "to" działa. Dobrze, że mieszkam w swoim domku, bo głośno krzyczałam.

Dzisiaj odmówiłam serwis.

Aniu, tłumacze to tylko i wyłącznie działaniem energii Kolumny. Codziennie, odkąd wróciłam robię proces oczyszczania.

Chce Ci Aniu podziękować za ten kurs, za możliwość ukończenia Go. To cudowne, że spotkałyśmy się na Naszej Drodze. Nie wierzę w przypadki..... Dzięki wierze, dzięki drodze, którą wybrałam całe moje życie ulega zmianie na lepsze. Mam nadzieję, że to nie koniec przygody...

D.S. Kursantka z Krakowa.

________________________________________

Mam już sukcesy w Ho´oponopono bo zdołałem uwolnić się od problemu z alkoholem.

M.B

________________________________________

Pierwszego dnia kursu w Krakowie, w sobotę(4.04) rozpoczęliśmy proces Hooponopono. W tym czasie w Anglii moja młodsza córka M. poczuła się żle i zaczęła wymiotować,miała temperaturę.Ciągłe była chora,kiedy wróciłam w poniedziałek do domu (6.04).

Oczywiście dwa razy uwzględniłam ją wtedy w ankiecie. Rano we wtorek (7.04) poczuła się nadspodziewanie dobrze, a wcześniej nie mogła wstać z łóżka.

Najciekawsze w tym wszystkim jest to co mi M. opowiedziała potem. Kiedy jej powiedziałam, że Laura (imię jej Unihipili) bardzo ciężko pracowała, żeby dotrzeć do wszystkich jej wcieleń i powiązań karmicznych.

Opowiedziała mi, że to by się zgadzało, bo miała sen w czasie tej choroby, że układa bardzo skomplikowaną układankę z tysiącem elementów i bardzo ją to męczyło.

 

Oczyściłam cały mój dom, sąsiadów (i są jacyś milsi). Kupiłam sobie piękny stolik Mahiki i oczywiście go oczyściłam (jest ośmiokątny-i od razu wiedziałam że jest mój-kupiłam go w meblach używanych).

Kolumna pomogła mi już parę razy.

Proces Hooponopono robimy wspólnie z J.,ale koncentruję sie lepiej (i on też to mówi) jeśli robię sama.

Małgoś(moje Unihipili)lepiej reaguje,kiedy sama robię proces.Bardzo się wzrusza przy kontakcie z Aumakua Trochę inaczej patrzę na życie i świat ostatnio.

J.K-K

________________________________________

Mam wieści na temat skuteczności metody.....Wracałam z dworca szybciutko z mężem do śpiących dzieci, a tu nas dziebnęli za prędkość policjanci...Smutno mi było gdy już wyszedł do radiowozu, bo my do dzieci, a tu punkty karne i kasa....Puściłam szybko KOLUMNĘ POKOJU... a tu po chwili mąż wbiega do samochodu wesoły i rusza... Powiedział, że głupio im było, bo nie mieli na radarze jego zapisanego i puścili!!!

Ja się ogromnie cieszyłam, dziękowałam Boskości!!! Ale pomyślałam, że może nie jechał tak szybko i radar nie złapał...ale powiedział mi że jechał szybko...pięknie więc!

Cieszę się bardzo bo mąż miał okazję zobaczyć jak to działa.

W pracy też stosowałam tą samą technikę i jest świetna.

J. K-S

Uczestniczka kursu we Wrocławiu

___________________________________________________________________________

Znowu muszę się z Tobą podzielić rezultatami procesu Ho'oponopono. Staram się przeprowadzać go codziennie. Zauważyłam u siebie zmniejszenie..prawie całkowite bólu biodra, które bolało mnie od ponad roku. Chodzenie sprawiało mi problemy, niejednokrotnie kulałam. Ale to taka mniejsza sprawa.

 

Moja przyjaciółka z L. poznała w latach 80-tych będąc w Bułgarii pana G. Mężczyznę starszego od siebie chyba 12 lat. Obydwoje byli w związkach małżeńskich. Kasia długo nie nacieszyła się mężem, po paru latach zmarł na wylew. Zona G. również zmarła. Byli wolni i próbowali związać się ze sobą. Od momentu poznania tego pana Kasi nie wiodło się w każdej dziedzinie życia. Syn bardzo chorował, zmarła jej bratowa, zmarł ojciec, straciła pracę. Ale to dotyczyło tylko Jej osobiście.

G. odwiedził Kasię w Polsce dwukrotnie. Niestety nie wyszło im, Kasia nie mogła się pogodzić z charakterem G. Wymuszał na niej wszystko, był niezadowolony, że utrzymuje z innymi osobami znajomość. Był o wszystkich zazdrosny, nawet o mnie i jej syna. Kasia zabroniła mu przyjeżdżać i unikała rozmów przez internet jak tylko mogła. Wtedy zaczęły się dziać różne rzeczy. Wszyscy znajomi,o których on wiedział zaczęli chorować, byli operowani. Ja również nie mogę dojść do siebie po zabiegu wycięcia migdałków już dwa miesiące. W domu Kasi zaczęło wszystko się psuć , kwiaty więdną, usychają, pokłóciła się z bratem, a byli w przyjacielskich stosunkach.

Od paru dni ujmuję ją i jej rodzinę, zarówno G. w ankiecie. Dzisiaj dzwoni Kasia mówiąc mi, że bojler, który nie działał juz 2 tygodnie znowu jest na chodzie. Ze poprawiły sie Jej stosunki z przełożoną w pracy.

Kwiatki zaczynają wypuszczać nowe pędy.Aniu, wierzę, że to dzięki temu procesowi.

D.S

________________________________________

Pół roku temu kupiłam Kurs Cudów, kilkakrotnie zabierałam sie do czytania i nic nie rozumiałam, skupiałam sie bardzo mocno, przeczytałam kilka wersów, wracałam z powrotem i nic nie rozumiałam, odłożyłam książkę. W poniedziałek po kursie rano wzięłam książke i zaczęłam czytać i wszystko rozumiałam,otwierałam w róznych miejscach i gdzie otworzyłam wszystko wydawało sie proste i zrozumiałe. Myślę że się coś odblokowało.

D.S

________________________________________

Parę miesięcy temu znajoma była u ginekologa i na USG. Stwierdzili,że ma dwa polipy w macicy i torbiel na jajniku.Wyznaczyli jej operację ,a raczej zabieg na dzisiaj więc oczywiście byłam z nią w szpitalu.

Zaraz po diagnozie powiedziałam,jej że może z tym coś zrobimy,ale sama nie miałam nadziei, że świeżo upieczonej hooponistce jak ja, coś wyjdzie.

Zrobiłam ( oczyściłam ) jej i sobie powiązania i przyczyny z chorobami kobiecymi, a potem z samymi polipami itd.W sumie chyba trzy,cztery razy. Poprosiłam ją, żeby zrobiła sobie USG, żeby sprawdzić czy są. Zrobiła i polipy były, ale torbiel wchłonęła się(one często znikają).To było około miesiąca temu.

Ponieważ A. miała mieć dzisiaj zabieg, więc tydzień temu zrobiłam jej proces.

Uwzględniłam miejsce zabiegu,lekarza wykonującego, salę , obsługę, instrumenty i wszystko, co może być związane z jej zabiegiem.

No i wyobraź sobie,co mi powiedziała, kiedy po nią przyjechałam.

"Wiesz Aśka co, oni mnie uśpili, zajrzeli do środka i aż zdjęcia zrobili, bo nic nie znaleźli."

Widziałam te zdjęcia.Tam nic nie było.

Dziękuję Bogu, że mnie z tobą skojarzył i przez ciebie przekazuje wiedzę, którą wszyscy powinniśmy znać.

J.K-K

________________________________________

Jestem certyfikowanym trenerem EFT (Emotional Freedom Techniques)i stosuję tę metodę we współpracy z osobami, które mają problemy z trudnymi wspomnieniami, które obciążają ich emocjonalną sferę życia. Metoda działa ale w niektórych przypadkach jest nieefektywna.

 

W trakcie Pani szkolenia doznałem szoku w postaci stwierdzenia" Że tak naprawdę wszelkie problemy, również klientów, osób współpracujących są we mnie". Na glębokim poziomie zaakceptowałem ten fakt.

 

Rozpocząłem w zeszłym roku stosować hooponopono do każdej sytuacji która miała miejsce w moim życiu. Problemy zaczęły się cudownie rozwiązywać.

 

Obecnie mogę powiedzieć że EFT ani żadna inna metoda nie zdziałały w moim życiu więcej niż hooponopono. Z doświadczenia na które składało się wiele gorzkich porażek i powrotu do maksymy "że wszystko absolutnie jest moją zasługą" mogę powiedzieć że warto jest stosować tę metodę.

 

Ja osobiście dziś nie znam żadnej innej dostępnej metody, która likwidowałaby nasze problemy na głębszym i podstawowym poziomie.

A.O.- trener EFT

________________________________________

Ukończyłam w tamtym tygodniu kurs ho'oponopono w Warszawie. Jestem pod wrażeniem efektów. Minął dopiero tydzień, a jeszcze nigdy nie otrzymałam tylu odpowiedzi w tak krótkim odcinku czasu. Szczerze powiedziawszy to na kursie miałam mieszane odczucia. Czytaliśmy te modlitwy i wszystko wydawało mi się jakieś niezrozumiałe, lecz w głebi serca nie mogłam się doczekać kiedy pojadę do domu i sama spróbuje. Wszystko się zaczęło od tego, że zaczęłam pracować z dzieckiem (Unihiili). W sumie prace z nią zaczęłam o wiele szybciej, pracując na bazie innej metody dlatego było mi trochę łatwiej. W tym samym czasie odbywałam praktyki w domu dziecka i bardzo dziwnie zaczęłam się tam czuć. Niewyjaśnione wybuchy złośc. Wracałam do domu jak kłębek nerwów bez wyraźnej przyczyny. Pomyślałam, że spytam się dziecka (Unihipili) w czym jest problem, że spotkałam te dzieci na swojej drodze. Pojawił mi się obraz wcielenia, gdzie razem z nimi wytworzyłam karmę. Prowadziłam kiedyś sierociniec i opiekowałam się tymi dziećmi, lecz nie traktowałam ich zbyt dobrze. Ponowny kontakt w tym wcieleniu uruchomił lawinę odczuć. Natychmiast wpisałam wizje do ankiety, na drugi dzień praktyki wszystkie negatywne odczucia zniknęły jakby mi kamień z serca spadł. Niespodziewałam się, że tak szybko będzie widoczny jakiś efekt. Gdy mam jakiś problem lub czegoś nie potrafię wyjaśnić pytam się dziecka (Unihipili). Niesamowite ile już zrozumiałam i wyciągnęłam lekcji. Jeszcze żadna metoda nie dała mi tak zadowalających efektów, na dodatek tak skutecznych. Zrozumiałam między innymi dlaczego mam problem z mężczyznami i nigdy nie potrafiłam się zakochać. Kiedyś zostałam zgwałcona i przyżekłam sobie, że nigdy nie wyjdę za mąż. Wręcz znienawidziłam cały ród płci przeciwnej co obróciło się na moją niekorzyść, bo w tym wcieleniu wyniknęły z tego same problemy. Oczyszczałam już te relacje. Wyjaśniłam także kłótnie z koleżanką, która tak się o mnie martwiła, że aż się pokłóciliśmy bo czułam się ograniczona. Jak potem się okazało byliśmy kiedyś rodzeństwem i doszło do wypadku. Miała się mną opiekować, a przez przypadek zginęłam na jej oczach. Do dzisiaj nieświadomie nosiła lęk w sobie o mnie i o moje bezpieczeństwo. Dużo zaczęło się dziać po kursie. Za kazdym razem gdy odmawiam modlitwy, odczuwam ulgę, choć nie wiem co się dokonało. Pozostało mi obserwować zauważalne zmiany, które się pojawiają. Bardzo się cieszę, że udało mi się ukończyć ten kurs.

D.B

________________________________________

Oczyszczałem swoją pracę i teraz dostałem dodatkową, o której marzyłem od 1997 roku. Jestem trenerem, szkoleniowcem z metod rozwiązywania problemów jakościowych i usprawniania procesów produkcji.

Co najciekawsze, firma zaproponowała mi żebym poprowadził dwa szkolenia, bo na pozostałe trzy mają trenerów, a po pierwszym szkoleniu stwierdziła, że chcą abym prowadził wszystkie ich szkolenia. Tak więc teraz pracuję w swojej poprzedniej firmie i realizuję swoje marzenia jako trener.

Zawsze korzystam z Boskiej Kolumny Pokoju: w cięższych chwilach i przed szkoleniem , i pomaga zawsze. To jest niesamowite. Wiele rzeczy zmienia się w moim źyciu, mam więcej gotówki, ludzie są milsi, jestem spokojniejszy.

P.R.